Ekumenia - głos subiektywny

Współczesne dyskusje o ekumenii i dialogu ekumenicznym, sprowokowały mnie do przelania na papier następujących refleksji.

Bóg jest zazdrosny


Pismo Święte ukazuje Boga, którego nie można traktować weekendowo, hobbystycznie czy wybiórczo. „Istnieją dwie drogi – jedna Życia i jedna Śmierci” (Didache 1, 1). Bóg jest drogą życia. Droga ta została w Starym Testamencie naszkicowana, w Nowym – oświetlona i umocniona w swych fundamentach przez Tego, który tą drogą chce nas prowadzić. Ten, który zechciał prowadzić nas drogą życia, nie zmusza nas do tego. Jedna z ważniejszych ewangelicznych lekcji to słowa Chrystusa skierowane do każdego z nas: „Jeśli chcesz” (m.in. Mt 19, 21). 


Jeśli chcemy jesteśmy prowadzeni, bierzemy swój krzyż i idziemy za Tym, który zawiesił Swój Krzyż między ziemią a niebem. Jesteśmy na prostej, ale trudnej drodze, z której łatwo zejść, z której w każdej chwili możemy zrezygnować i wybrać swój własny kierunek.

„Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20, 5). Na drodze Życia każdy nasz krok musi prowadzić nas dalej. W tej wędrówce nie możemy się zatrzymać, nie możemy skręcić, nie możemy zawracać. Bóg chce nas na wyłączność. Jeśli On stanie się naszym celem, nic innego nie może nas niepokoić. Jeśli idziemy za Nim, nie oglądamy się za siebie, nie dzielimy naszych sił na rzeczy „dla Boga” i te inne, które służą naszym potrzebom. Jeśli jesteśmy na Bożą wyłączność, to wszystkie nasze potrzeby zaspokoi Bóg.

Cerkiew chce nas na wyłączność

Również i Bogoludzki organizm, w którym żyjemy i próbujemy osiągnąć wieczne Królestwo, chce nas na wyłączność. Prowadzi drogą życia nie tylko nas, ale i tych, którzy są obok nas, razem z nami. Cerkiew prowadzi wspólnotę do Boga. Wspólnotę, która ma obdarzać siebie miłością i oddawać wszystko Bogu, który oczekuje iż będzie dla nas Tym Jedynym, dla którego jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. 

Nasza Cerkiew też chce nas na wyłączność. Dlatego w Cerkwi i jej ziemskiej działalności odnajdziemy wszystko, co jest nam potrzebne. Jeśli prawdziwie jesteśmy w łonie Cerkwi, to jest ona obecna we wszystkich aspektach naszego życia: w modlitwie i w chwili odpoczynku, w pracy lub w szkole, w chwili radości i smutku. Dlatego wierzący Bogu i Cerkwi człowiek nigdy nie może wpaść w rozpacz po śmierci najbliższych, dlatego nie ma w Prawosławiu żałoby, albowiem i w tej chwili, niewypowiedzianego żalu, nie przestajemy być Bożymi dziećmi, które Bóg prowadzi z powrotem do miejsca, które dla nas przygotował.

Przypowieść o trzech synach

Ojciec miał trzech synów. Pewnego dnia dwóch przyszło i prosiło Ojca o część, która im przepadła. Bracia odeszli w dalekie strony, żyli tak jak sami tego pragnęli i roztrwonili wszystko to, co zostało im dane. Przypomnieli sobie bracia o Ojcu i zapragnęli do Niego powrócić.

Jak wiemy z kart Ewangelii, Ojciec czeka na swych synów. Wychodzi na drogę, oczekuje, wita i odziewa w najdroższe szaty, przekazuje pierścień, czyli symbol całkowitej władzy i wydaje radosną ucztę. Problem powrotu nie wiąże się więc z zakazem – jest umocowany w synach.

Będąc jednym z tych synów marnotrawnych, jeśli mam pomóc dla brata to sam muszę znać drogę powrotu do domu Ojca. Jeśli chcę jemu pomóc, to sam muszę kroczyć drogą do Boga. Kroczyć – to znaczy działać, przemierzać kolejne kilometry, trudzić się i zmniejszać dystans, który dzieli mnie od domu Ojca. O tym mówi św. Serafin z Sarowa – zbaw się sam, a wokół ciebie zbawią się tysiące.

Dialog synów upadłych, zagubionych i nieznających drogi powrotu nie ma sensu. Dialog to wymiana poglądów, szukanie konsensusu, wytyczanie zbieżnego kierunku. Iluzją jest oczekiwanie pozytywnych rezultatów ich dyskusji. Oczywiście dwie tonące osoby mają możliwość wspierania siebie, lecz znacznie bardziej rozsądne jest złapanie brata w chwili, w której z drugiej strony trzymamy koło ratunkowe. Nie ma więc sensu dyskusja do momentu, kiedy nie zdamy sobie sprawy, że mamy koło ratunkowe, że znamy drogę do domu. Jeśli zaś jesteśmy tego pewni, pojawia się inne pytanie – po co nam wtedy dialog? Pokażmy i przekonajmy naszego brata, że jesteśmy na dobrej drodze. Dajmy mu zrozumieć, że widzimy światło w tunelu i możemy go prowadzić za sobą. Jeśli idziemy drogą życia to dialog doprowadzić nas może jedynie do wytyczenia „kompromisowego” kierunku. Każdy kompromis oznaczający minimalne ustępstwo sprawi zaś, że zejdziemy z naszej drogi życia i miniemy cel, do którego zmierzamy. W braterskiej miłości i wsparciu powinniśmy zamienić dialog takim działaniem, w wyniku którego nasz brat pójdzie za nami, przyjmie naszą pomoc i będzie kroczył po naszych śladach. Tylko tak możemy i my i nasz brat wrócić do domu Ojca.

Jeśli Bóg nasz jest zazdrosny i chce abyśmy byli tylko Jego. Jeśli czujemy, że jesteśmy Jego i On prowadzi nas drogą życia, nikt nie zmusi nas do dialogu. Brat, który podobnie do nas, potrzebuje pomocy, nie może sprowadzić nas z drogi życia, a to my powinniśmy na tą drogę go wprowadzić. Ojciec czeka na zabłąkanych synów. Możemy wracać sami, ale oznacza to że nie kochaliśmy swojego brata, możemy zostać z bratem, a to będzie znaczyło, że nie pragniemy być z Ojcem. Jedynym wyjściem jest nasz powrót do Ojca i przyciągnięcie za sobą naszego brata.

Współczesny dialog przypomina próbę rozmowy dwóch tonących braci. Rozmowa krzepi, ubogaca, pociesza, ale nie daje ratunku. Zamiast prowadzenia dialogu, powinniśmy po prostu prowadzić do domu Ojca. Prowadzić drogą, którą sami kroczymy, przestrzegając słów Chrystusa, które również i my powinniśmy nieustannie głosić: „Jeśli chcesz”.

Bracie, jeśli chcesz dojść tam, dokąd zmierzam ja, idź za mną. Jeśli chcesz… Prawdziwa braterska miłość nie pozwoli nam pozostawić brata. Prawdziwe umiłowanie Boga i uświadomienie sobie tragizmu naszego upadku, nie pozwoli nam zatrzymać się, zstąpić bądź zawrócić z drogi życia. Dlatego kontynuujmy naszą wędrówkę do domu Ojca, wędrówkę realizowaną w łonie Cerkwi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karteczka

Bożonarodzeniowe fakty i mity

Sobota Dusz